Dzieci ulicy.

Macie pojęcie, 
że ludzie mieszkają na ulicy?
Biorą narkotyki, ćpają.

Nie radzą sobie z problemami, 
próbują uciekać.

Ale to trwa tylko chwilę.
Potem jest jeszcze gorzej.

Z każdą chwilą czują potężniejszy ból, 
zawroty głowy, łaknienie.
I nie potrafią z tym walczyć, znów biorą.

Co ich do tego zmusza?
Sytuacja rodzinna, patologia.

Są bici, gwałceni, poniewierani.
Mają pooraną bliznami psychikę
 i nikogo bliskiego w pobliżu.

Bo ludzie odchodzą, 
są tylko przelotnie.

Żebrzą o pieniądze na towar i jedzenie.
Śpią na dworcach, 
bo nie chcą wracać do domu, 
którego i tak już nie mają.

Boją się.
Życie ich przerasta.

Wciąż uciekają od niego, 
niektórzy nawet umierają.
I dopiero śmierć przynosi ulgę.

Chyba, że komuś uda się skończyć z nałogiem.
Ale to trudne, 
to zbyt trudne dla wielu.

Myślą, że są wolni, 
ale tak naprawdę są jedynie
w ślepym zaułku wolności...



Komentarze

  1. Czuję się jakbyś opisywała mnie sprzed około roku. Nie zrozum mnie źle, miałam wielkiego doła. Żyć się odechciewało.
    I właśnie!
    Wczoraj dostałam prośby, by reaktywować posty, więc zrobię to na jakiś czas. Daj mi znać jak poczytasz. C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, chyba każdy miewa taki okres w życiu...
      Ooo, świetnie. Dziękuję ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.