Najlepszą obroną jest atak.

Wiesz, to takie urocze, 
że potrafimy ranić siebie nawzajem. 
Nawet proste słowa zadają ból. 

Ale nie, 
nie wbijasz mi noża w serce. 
Ty jedynie go przekręcasz, 
za każdym razem o jeden stopień.

 I tak powoli ten nóż 
wierci mi dziurę w sercu.
Bo sądzę, 
że nie da się go już stamtąd usunąć. 

 Ale może to i lepiej?
 Może przesuwanie go boli mniej, 
niż ciągłe wbijanie od nowa. 

Ale mimo to moje serce wciąż krwawi. 
Przez tych wszystkich ludzi, 
którzy nie pozwalają, 
by ta rana się zagoiła. 

Wiem, że blizna pozostanie 
już do końca życia, 
odciskając piętno także na mnie samej. 

Bo nawet gdybym nie wiem jak chciała, 
nie będę potrafiła zapomnieć o tym, 
jak zadawałeś mi ból. 
O tym, jak przekręcałeś nóż
 w tak prosty sposób.

 Nie było mi równie łatwo tego znosić. 
Wręcz przeciwnie.
 Jednak Ty nie zważałeś na to.

Nic dziwnego, 
wszyscy jesteśmy egoistami. 
Wykorzystujemy ludzi,
 a potem ich zostawiamy. 
Brzydzimy się ich zachowań, 
choć sami nie jesteśmy od nich lepsi. 

Myślałeś, że Cię atakuję, 
ale ja po prostu próbowałam się bronić,
 nic więcej. 

Wiesz, czasem krzyczę w środku, 
ale nikomu o tym nie mówię. 
Czasem czuję się znów 
małą, bezbronną, pięcioletnią 
dziewczynką. 

Z tą różnicą, że wiem, 
iż nią nie jestem. 
Wiem, że nie mam już 
tego przywileju. 

Ale mimo to nie chcę
 brać na siebie 
żadnej odpowiedzialności. 

Wolę zaszyć się gdzieś i cicho szlochać,
 jak małe, zranione zwierzę, 
które nie potrafi pozbyć się tego, 
co je uwiera. 

Nie umiem wyciągnąć tego noża, 
więc pozwalam, by wciąż tam tkwił, 
by inni obracali nim na wszystkie strony.



Komentarze

  1. aż złe wspomnienia do mnie wróciły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Optymizm z tego wiersza aż się wylewa ;) Ale i tak uwielbiam czytać co piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.