Pociąganie za pewne sznurki jest niebezpieczne. Istnieje ryzyko zerwania niektórych węzłów, wydawałoby się stabilnych. Mijam jakąś granicę i zastanawiam się, czy to już granica wewnętrznego bólu, o ile w ogóle istnieje. To chyba tylko smak przegranej walki.
Nie nazywam siebie zwycięzcą, nie tym razem. Nie sprostałam wyzwaniu i poddałam się. Sprzecznie ze swoim przekonaniem, by walczyć zawsze do końca. Czuję się słaba. Zbyt słaba. Nie chcę tego pokazywać, więc każdego dnia próbuję udowodnić innym tę siłę, której być może... wcale nie ma. Chcąc uczynić krok na przód, upadam. Coś wciąż trzyma mnie w miejscu i nie pozwala odejść obojętnie. Chyba nie chcę odchodzić. Zagubiona pośród własnych pragnień, potykam się o kolejne myśli, tonę we łzach. Chcę wstać razem z Tobą, wyciągnąć pomocną dłoń, ale nie wiem czy potrafię, czy jesteśmy gotowi się podnieść.
"Zagubiona pośród własnych pragnień, potykam się o kolejne myśli, tonę we łzach." Doskonale znane mi uczucie ... Nie do końca wiem czego chcę, czego oczekuję i jaki jest sens w moich myślach i czy w ogóle istnieje jakieś sens w moim życiu. Przyjaciel, który pomoże nam się podnieś to cud i wielki dar.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny tekst. Jak zawsze.
Uśmiechnij się moja droga. Wiem, ze to trudne, bardzo trudne, ale warto się uśmiechnąć, żeby na chwilę poczuć, że można. Przyjaciel, który nie krytykuje, a słucha, jest najcenniejszym przyjacielem, jakiego można mieć, także dbaj o niego i korzystaj z siły, jaką ci daje codziennie.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :3