Czekając na swoją nową duszę.

Przejmujący chłód objął duszę. Zaciskał swe szpony powoli, fragment po fragmencie. Szeptał złowrogie groźby, a może jedynie obietnice. Cicho wspinał się po schodach, stąpając po skrzypiącej podłodze. Docierał do małego pokoiku z kominkiem. Wyglądał przez okiennice, przez które sączył się blask księżyca. Nocna bryza rozwiewała porozrzucane na ziemi kartki. Spisane na starej maszynie historie, których nikt nigdy nie opowie.
Atrament rozlewał się po papierze niczym czarne łzy wylewane nocą do gwiazd. 
Z czerwonych od błysku chmur gwałtownie sączyły się strużki krwi. Purpurowe kałuże zalewały wyłożoną kocimi łbami uliczkę. Słychać było kroki ludzi o smutnych oczach, których szkarłatny blask odbijał się od sklepowych witryn. W labiryncie dróg oświetlonych jasnym blaskiem latarni, niosło się echo zegara wybijającego północ. Z cienia bramy zwieńczonej łukiem wyłoniła się tajemnicza postać. Dym zapalonego właśnie cygara powoli unosił się ku górze. Jego oczy wypełniała czerń. Ciemność, która spowiła miasto.


Komentarze

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.