Hey, Mrs Autumn, go away.

"Dzień dobry"- mówię do siebie, w geście powitania ponownie- choć nie na nowo- przybyłej części mnie- jesiennej depresji. Przyszła, jak zawsze, niechciana, nieproszona, niewyczekiwana, a co najgorsze- nagła. A może się jej spodziewałam tym razem? Czasami puka do drzwi wcześniej, niż z hukiem je otwiera. Szybko się zadomawia. I nie przeszkadza jej ani czekolada, ani nawet parę uśmiechów. Zostaje na dłużej, nic nowego. Mocno mnie obejmuje, pozbawiając chęci, energii, radości. Zamiast tego przynosi smutek, wątpliwości, tęsknotę. Ponownie za tym, co minęło, za tymi, których odeszli (lista jest przecież coraz dłuższa). A mi zwyczajnie łzy płyną po policzkach, to już żadna nowina, czysty standard. Przyzwyczaiłam się do płaczu, może czas zaprzyjaźnić się z samotnością? Nie znoszę dotyku jej zimnej dłoni, choć moje własne nie należą do tych kojących ciepłem. Jej kontakt przyprawia o chłód duszy i nawet parujący kubek herbaty nie jest w stanie mnie uratować. Zimno od koniuszków palców, aż po samo serce. Raz, dwa, trzy. Wciąż bije. Trochę niespokojnie, gdy próbuję złapać potężny haust szczęścia. Nadaremno. Ucieka wraz z dwutlenkiem węgla, jakby chciało być szkodliwe. Dlatego duszę się już całym bólem i tą cholerną samotnością, chodzącą moimi śladami. Oglądam się na własny cień w obawie, że wróciła. A ona po prostu wychodzi z szafy i kładzie się obok, gdy śpię. Zastaje mnie w nocy zmarzniętą i uśmiecha się. Moje oczy blakną, szarzeją, zamykają się. Jakbym mogła obudzić się w zupełnie innym świecie, albo nie obudzić się wcale. Cicho podążając własną ścieżką, po raz kolejny bez towarzystwa. Człowiek do wszystkiego potrafi się przyzwyczaić, ale to nie znaczy, że nagle coś boli mniej. Chyba przywykłam, nawet przestałam krzyczeć. Czasem tylko niezamierzony szept wyrywa się z ust. Moje wnętrze przemawia i domaga się jedynie odrobiny bliskości w ten samotny, jesienny wieczór. 
Tak niewiele, proszę.


Komentarze

  1. Witaj.
    Przepraszam, że dziś tak krótko, ale muszę za minutkę uciekać, więc zapytam tylko: Jakie tytuły noszą piosenki? :)
    (http://cisza-jak-ta.blogspot.com/)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, proszę wybaczyć, już dodałam tytuły na liście ;)

      Usuń
    2. Poza tym, czy mogłabym prosić o udostępnienie treści bloga? Wyskakuje mi domowa uprawnień, więc w razie czego zostawiam swój e-mail: karciolina45@gmail.com

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję :))

      Usuń
  2. Nie przepadam za listopadem, od tego roku szczególnie. A depresja, coż, ja parę razy nazwałam ją kiedyś "głupią suką na De, która udaje przyjaciółkę, a wcale nią nie jest". Choroba XXI wieku, tak mi się zdaje, którą trzeba pokonać, bo tak naprawdę... jesień to nie tylko pora roku w przyrodzie, ale zdaje mi się też, że i pora w człowieku. Może się zagnieździć na całe lata, sprawić, że wydawać się będzie, iż nie ma już innych. Ale wiosna zawsze nadchodzi i będzie lepiej. Zazieleni się, tak wierzę:) Trzymaj się więc:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba ja także. To prawda, prędzej czy później dopada każdego, ale najbardziej cieszymy się, gdy już odchodzi. Mimo to czasem i taki stan jest nam potrzebny. W każdym razie dziękuję :)

      Usuń
  3. Końcówka o przyzwyczajeniu okropnie i boleśnie prawdziwa. Czas leczy rany, ale nie do końca. Blizny zostają i koniec, nic ich nie wymaże.
    Pozdrawiam i zapraszam. KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, czas nas przyzwyczajania, ale nic nie wymazuje.

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.