"Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo."

Zima na zewnątrz i we mnie. Całe ciepło z serca wyparowało, zastąpione przez lód. Mogę spróbować go rozkuć, ponownie roztrzaskując serce na milion małych kawałków. Chłód dotkliwie zaciska palce na mojej szyi. Wieczory stały się samotne, a nocą łzy ciekną po policzkach. Kiepsko sypiam. "Coś" szturcha mnie nad ranem, wyrywając z objęć Morfeusza. Patrzę na bijący zegar. 3.40, 5.20, 6.17. Godziny wirują. Na próżno chcę utulić moją małą dziewczynkę. Z głębi własnego wnętrza wciąż słyszę jej płacz, głośniejszy nawet od mojego. Przekręcam się z boku na bok, układając w głowie tysiące scenariuszy. Żaden z nich nie jest nawet namiastką szczęśliwej przyszłości. Dostrzegam pięknie ośnieżone drzewa, na których widok zapomina się o słabych stronach obecnej pory roku. Neutralny teren, nieprawdaż? Gdyby moje wizje miały miejsce, chyba przestałabym lubić spacery po parku. A potrzebuję ich. Samotne przechadzki ze słuchawkami w uszach dobrze na mnie działają. Szczególnie teraz, gdy muszę czekać do maja, by móc, już jak co roku, wypłakać się nad rzeką. Jeszcze czas, dużo czasu. Gdyby się zatrzymał, zawisłabym w pustce, wypełniającej moje wnętrze. Może próba ucieczki miałaby sens, gdyby nie goniła mnie rzeczywistość. Tymczasem czuję jej oddech na karku. Podstawia mi nogę, uświadamiając, gdzie powinno być moje miejsce. Więc leżę nieruchomo na białym puchu, czując, jak sinieją mi usta. Czekam, by stać się Królową Śniegu, tylko że to nie moja bajka. Słyszałam ich wiele będąc dzieckiem i chociaż nikt mi już nie czyta, wcale nie spieszę się ku dorosłości. Wciąż potrzebuję opieki, przecież wiesz. Egoistycznie chcę Twojej obecności dla własnych korzyści. Jeśli jednak zechcesz odejść, droga wolna. Nie mogę siłą zatrzymać Cię przy sobie, krzywdząc nas oboje. Nie potrafiłabym wtedy uśmiechać się do lustrzanego odbicia. Póki jestem w stanie okłamywać siebie, nie ma powodu, bym ukazała prawdę innym. Każdego dnia założę nową maskę i powiem, że to dla mnie normalne. Nigdy nie uda mi się ich wyrzucić, więc czy kiedykolwiek ktoś naprawdę mnie pozna? 
Czy sama siebie znam?


Komentarze

  1. wiesz, to aż trochę przerażające, że mogłabym się pod tym tekstem podpisać całą sobą. nie jestem tobą, ale gdyby ktoś chciał opisać moją całkiem prywatną sytuacją życiową, to mógłby to zrobić właśnie tymi słowami. może z tą tylko różnicą, że pewna osoba już odeszła ode mnie. całkiem dosłownie, niestety.
    trzymaj się ciepło, szczególnie w te zimne, zimowe dni. mnie śnieg kojarzy się dobrze... ochładza zbyt rozedrgane serce, trochę chłodzi obrzęk rany, jaka została mu zadana. ale... niedługo przyjdzie wiosna. tak jak napisałam komuś kiedyś - wnętrza ludzkie się zazielenią. a teraz trzeba tylko przetrwać. i ja wierzę, że przetrwamy. wszyscy, którzy teraz chcielibyśmy zostać trochę królowymi śniegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, to po prostu trafne słowa, czasami tak bywa, że ktoś jakby opisuje właśnie naszą historię. Przykro mi, że tak się u Ciebie stało, ale mam nadzieję, że mimo to wstałaś i idziesz dalej z siłą i uśmiechem na ustach.
      Dziękuję, Ty również. I racja, niech wszystko w nas się zazieleni, wtedy będzie o wiele łatwiej, a do tego czasu musimy jakoś wytrwać. Więc obyśmy dali radę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.