Może pozwól mi żyć samotnie moją cichą Samotnością, która, jak kochanek, przychodzi wieczorem, a wychodzi rankiem. Pozwól mi być z nią skrycie, a nawet spróbować pokochać, nie mówiąc nikomu ani słowa. Niech będzie tylko moja, na własność. Jej kościste ramię kiedyś przecież stanie się synonimem bezpieczeństwa. Wtedy przyjdę i powiem, że już Cię nie potrzebuję, chociaż to nieprawda. Wykrzyczę, że ktoś inny szepcze mi "dobranoc", nie wspominając, że to wcale nie są czułe słowa. Wmówię sobie, że ktoś się o mnie troszczy, nie wymawiając nawet jej imienia. Gdybym to zrobiła, musiałabym przyznać, że to tylko wyimaginowany twór, a tak naprawdę zostałam sama.
"Cii, zapomnij. Wróćmy do tego, że masz kogoś"- mówię do siebie.
Samotność przecież wcale nie jest taka zła. Trochę blada i niezbyt ładna, ale wystarczy. Bywa, że nawet mnie obejmie, gdy ma lepszy dzień, by mój uczynić gorszym. Nie szkodzi. Zaczynam przyzwyczajać się do jej stałej obecności.
Wspaniały tekst ... Samotność jest czymś strasznym, ale da się z nią żyć ... Znowu się zamyśliłam ...
OdpowiedzUsuńNie zawsze bywa czymś strasznym, jest w pewien sposób nieodłącznym elementem naszego życia.
UsuńDziękuję.
Samotność potrzebna jest każdemu. Ale nie może stać się stylem życia. Trzeba być otwartym, jeśli pojawi się ktoś, kto mógłby ją zastąpić. Oczywiście w granicach rozsądku. Albo czasami trochę poza nią. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.
OdpowiedzUsuńŚwietny post.
To prawda, chcemy czy nie, czasami musimy umieć z nią żyć, ale to nie oznacza, że musimy za wszelką cenę zatrzymywać ją przy sobie.
UsuńDziękuję.