kocham takie minimalistyczne formy, bo pozostawiają bardzo duże pole do interpretacji. nie wiem, skąd jesteś, ale czytając ten wiersz, czułam się tak, jakbym patrzyła na dzielnicę w moim Wrocławiu, bardzo dobrze mi znaną.
Byłam we Wrocławiu dwa razy i zakochałam się w tym mieście, nocą odwiedzaliśmy różne uliczki i może masz na myśli jedną z nich, tak czy siak, uważam, że Wrocław ma w sobie mnóstwo magii :3
aaa,naprawdę? :D To ja zapraszam częściej, Wrocław jest ładny estetycznie, to prawda. potrafi czasem też natchnąć ^^ choć dla mnie to miasto samotności przez kilka czynników związanych z przeprowadzką tutaj, a pochodzę z praktycznie drugiego końca Polski:>
kojarzy mi się ten wiersz z taką zagubioną dziewczynką stojącą na peronie z wielką walizką, wpatrującą się w nieznanych ludzi przechodzących obok, która nie wie dokąd iść, bo ktoś zapomniał ją odebrać.
Mnie natomiast kojarzy się z zagubioną dziewczynką,która zamiast pójść do szkoły postanawia odwiedzić osobę,która przecież odeszła i po raz kolejny spróbować coś naprawić.
Ja jak pisałam tę notkę to łzy mi leciały strumieniami, ale nie wiedziałam że ktoś inny może się tak przejąć, więc przepraszam, nie chciałam. U mnie najgorzej było chyba w podstawówce, najwięcej kłótni itp, ale już jest "lepiej" to znaczy nie odzywamy się do siebie praktycznie wcale. Najgorsze, że jak cokolwiek się odezwę, że coś mi nie pasuje w tym co on mówi lub robi, to dostaję ochrzan, więc zaczynam płakać i wtedy dostaję drugi, bo płaczę, więc zaczynam jeszcze bardziej, takie super błędne koło. Próbowałam z nim rozmawiać, ale już tego nie robię, bo to mnie za dużo bólu kosztuje, a on ma to w dupie. Próbowałam też powiedzieć cokolwiek mamie, ale zrezygnowałam, bo ona uważa, że to tylko mój problem. Że ja robię z tego problem, że nic się nie dzieje, że mam rozmawiać z psychologiem i samo mi przejdzie. Do cholery jasnej, to ja już wolę odpuścić i mieć doła przez to wszystko raz na dwa-trzy miesiące. I przepraszam, że tak o tym piszę, ale mam wrażenie, że zrozumiesz to bardziej niż moi rodzice :) Mi chyba pomaga każde spotkanie ze znajomymi, bo odrywa mnie to od rzeczywistości i bardzo pomaga nie wpadać w czarną dziurę moich kompleksów i smutku. Co do Eda - ja nie mogłam się do niego przekonać, gdy wszyscy jarali się "I see fire", ja po prostu uciekałam jak najdalej. Może chciałam być jakoś oryginalna, a może po prostu miałam dość, że słyszę to wszędzie - nie wiem. Potem usłyszałam Give me love i The a team właśnie, ale jakoś mnie nie wciągnęło. I dopiero wczoraj, gdy Madzia mi pokazała to, co on wyczynia na koncertach, to stwierdziłam, że muszę go zacząć słuchać. Bo widać, że śpiewa z pasją, jego kontakt z fanami to coś niesamowitego. Taki prosty rudzielec, ale talent ma. Rany, przepraszam że się tak rozpisałam, mam nadzieję że Ci to nie przeszkadza :) Całuję!
kocham takie minimalistyczne formy, bo pozostawiają bardzo duże pole do interpretacji. nie wiem, skąd jesteś, ale czytając ten wiersz, czułam się tak, jakbym patrzyła na dzielnicę w moim Wrocławiu, bardzo dobrze mi znaną.
OdpowiedzUsuńByłam we Wrocławiu dwa razy i zakochałam się w tym mieście, nocą odwiedzaliśmy różne uliczki i może masz na myśli jedną z nich, tak czy siak, uważam, że Wrocław ma w sobie mnóstwo magii :3
Usuńaaa,naprawdę? :D To ja zapraszam częściej, Wrocław jest ładny estetycznie, to prawda. potrafi czasem też natchnąć ^^ choć dla mnie to miasto samotności przez kilka czynników związanych z przeprowadzką tutaj, a pochodzę z praktycznie drugiego końca Polski:>
UsuńDokładnie, jest niesamowity :) Rozumiem, kwestie osobiste w sporej mierze wpływają na ocenę.
Usuńkojarzy mi się ten wiersz z taką zagubioną dziewczynką stojącą na peronie z wielką walizką, wpatrującą się w nieznanych ludzi przechodzących obok, która nie wie dokąd iść, bo ktoś zapomniał ją odebrać.
OdpowiedzUsuńMnie natomiast kojarzy się z zagubioną dziewczynką,która zamiast pójść do szkoły postanawia odwiedzić osobę,która przecież odeszła i po raz kolejny spróbować coś naprawić.
UsuńOba skojarzenia mogę sobie wizualizować i w sumie oba mogłyby być trafne.
UsuńJa jak pisałam tę notkę to łzy mi leciały strumieniami, ale nie wiedziałam że ktoś inny może się tak przejąć, więc przepraszam, nie chciałam. U mnie najgorzej było chyba w podstawówce, najwięcej kłótni itp, ale już jest "lepiej" to znaczy nie odzywamy się do siebie praktycznie wcale. Najgorsze, że jak cokolwiek się odezwę, że coś mi nie pasuje w tym co on mówi lub robi, to dostaję ochrzan, więc zaczynam płakać i wtedy dostaję drugi, bo płaczę, więc zaczynam jeszcze bardziej, takie super błędne koło. Próbowałam z nim rozmawiać, ale już tego nie robię, bo to mnie za dużo bólu kosztuje, a on ma to w dupie. Próbowałam też powiedzieć cokolwiek mamie, ale zrezygnowałam, bo ona uważa, że to tylko mój problem. Że ja robię z tego problem, że nic się nie dzieje, że mam rozmawiać z psychologiem i samo mi przejdzie. Do cholery jasnej, to ja już wolę odpuścić i mieć doła przez to wszystko raz na dwa-trzy miesiące. I przepraszam, że tak o tym piszę, ale mam wrażenie, że zrozumiesz to bardziej niż moi rodzice :)
OdpowiedzUsuńMi chyba pomaga każde spotkanie ze znajomymi, bo odrywa mnie to od rzeczywistości i bardzo pomaga nie wpadać w czarną dziurę moich kompleksów i smutku.
Co do Eda - ja nie mogłam się do niego przekonać, gdy wszyscy jarali się "I see fire", ja po prostu uciekałam jak najdalej. Może chciałam być jakoś oryginalna, a może po prostu miałam dość, że słyszę to wszędzie - nie wiem. Potem usłyszałam Give me love i The a team właśnie, ale jakoś mnie nie wciągnęło. I dopiero wczoraj, gdy Madzia mi pokazała to, co on wyczynia na koncertach, to stwierdziłam, że muszę go zacząć słuchać. Bo widać, że śpiewa z pasją, jego kontakt z fanami to coś niesamowitego. Taki prosty rudzielec, ale talent ma.
Rany, przepraszam że się tak rozpisałam, mam nadzieję że Ci to nie przeszkadza :)
Całuję!