"Nig­dy więcej nie omo­taj moich myśli czer­woną nitką."

Śmieszne, wiesz? Ponownie wymagasz ode mnie perfekcji, bo przecież jesteś idealny we własnym mniemaniu. Nie mam prawa do błędów, chociaż traktujesz mnie jak małe dziecko, a takie przecież mają wiele niedociągnięć. Przynajmniej mogę gorzko się śmiać, próbując zamaskować słony smak łez. Byłam przekonana, że to etap, który już za mną. Tylko, że to się chyba nie skończy. Nie zmienisz się, zaakceptowałam to. Nauczyłam się też akceptować siebie, chociaż czasami wciąż wymagam za dużo, by być lepszą, skoro to, co robię jest niewystarczające. Tyle, że górna granica nie istnieje. Zawsze za mało, nigdy chociażby dobrze, cokolwiek by to nie było. Coraz więcej analogii w codzienności z tego, co już przedawnione. A mimo to nie stało się obojętne. Wciąż boli świadomość, przebłysk myśli, gest. Czasami chciałabym wrócić do czasu, gdy jeszcze nie do końca rozumiałam. Przynajmniej nie zdawałabym sobie sprawy, w jaki sposób się to na mnie odbija i jaki skutek będzie miało w przyszłości. Nie wiedziałbym, dlaczego to robisz, ale nie musiałabym analizować. To już nie ten etap. Dziś wiem i chyba przez to boli bardziej. Cóż, może któregoś dnia będę potrafiła przejść bez mrugnięcia okiem.
Niestety, jeszcze nie teraz.


Komentarze

  1. Czasem się zastanawiam, co jest gorsze. Wymaganie niemożliwego czy traktowanie jak powietrze. Aczkolwiek to chyba i tak sprowadza się do tego samego - nigdy nie dość dobrze, by zadowolić i przyciągnąć uwagę. To takie bez sensu, staranie się o atencję drugiej osoby, przecież obie wiemy, jak bardzo bezsensowne to jest, jak dużo nam brakuje do tego "ideału", który nigdy nie został zdefiniowany i tym gorzej - bo nie znamy oczekiwań i przez to nakładamy je na siebie, a tymczasem nie chodzi o własny rozwój i samorealizację, a próbę zadowolenia ponoć najważniejszej osoby w życiu (przynajmniej powinna taka być). Do tego chyba nie można się przyzwyczaić. Jasne, też czasem myślę, że mam to za sobą. No przecież już tak często przez niego nie płaczę. A potem co? Gówno. Po prostu nie ma szans, nie uodpornimy się na człowieka, który tak wiele znaczy. To przecież nie osoba, z którą tak ot można sobie zerwać kontakt.
    Też czekam na moment, w którym będę potrafiła przejść bez mrugnięcia okiem. Na znieczulenie. Tylko nie wiem, czy to kiedykolwiek nastąpi.
    Życzyłabym mu, żeby się zmienił i zobaczył, jak cudowną jesteś osobą i żeby Cię docenił, ale z autopsji wiem, że to raczej bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Dlatego tylko życzę Ci, żebyś była w stanie mu wybaczyć. Bo chyba tylko to jest w stanie uleczyć te rany.

    Dziwnie się czuję pisząc ten komentarz, jako że za każdym razem, gdy jest tu poruszany ten temat mam wrażenie, jakbym czytała sama o sobie. Naprawdę, przedziwnie jest czytać o sobie cudzymi słowami.

    Trzymaj się ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dziękuję. Twoje komentarze w tej kwestii zawsze podnoszą mnie na duchu. Co prawda nie biorę tego zdarzenia do siebie aż tak, jak mogłoby wynikać z posta. Piszę w emocjach, to pewnie przez to. Jednak nadal nie jest tak, jakbym chciała, wiadomo.
      Ale masz całkowitą racją we wszystkim, co napisałaś. Chociaż chciałoby się, żeby odcięcie się było tak proste, niestety jest niemożliwe. I nie liczę tutaj na zmianę, zaakceptowałam wszystko takim, jakim jest. Dzięki temu czasami jest lżej, ale to nie zawsze działa, więc przychodzą jednak momenty takie, jak dzisiaj.
      I wiem, rozumiem. Przez to właśnie te komentarze zawsze bardzo mnie poruszają. Tobie także życzę, by jednak takich chwil było jak najmniej oraz by zastępowały je momenty, które będziesz chętnie wspominać. Więc jeszcze raz dziękuję, Ty również się trzymaj <3

      Usuń
    2. To dobrze. W tym wypadku im większy dystans, tym lepiej, tak myślę. Niektórzy ludzie są niereformowalni i po prostu się nie zmieniają, więc im więcej rezerwy, tym zdrowiej dla nas. Choć nie jest to łatwe, bo do niezwykłych osób ma się niestety niezwykłe wymagania. Zabawne, że takie naturalne rzeczy, które właściwie nie powinny się nazywać wymaganiami (bo wymagania to raczej coś negatywnego, a zwykła akceptacja ze strony drugiej osoby powinna być naturalna...), stają się niemożliwym do zdobycia obiektem pożądania.

      Usuń
    3. Oczywiście. Co prawda na naukę dystansu także potrzeba czasu, ale przydaje się, bardzo. No właśnie, to zwyczajnie przykre, ale jak widać trzeba nauczyć się z tym obchodzić.

      Usuń
    4. O tak, ja w sobie ten dystans pielęgnuję latami i wciąż nie wiem, czy jest dostateczny, aczkolwiek lepiej sobie wmawiać, że dam sobie radę, aniżeli odwrotnie.

      Usuń
    5. Dokładnie tak. Jasne, że damy radę! :)

      Usuń
  2. No właśnie czasem tak bardzo tęsknie za czasem kiedy mogłam rozumieć mniej, innym razem jestem wdzięczna, że wiem nie musząc zachodzić specjalnie w głowę... Od razu nasuwa się pytania toż to samo rozumienie jest darem czy przekleństwem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie zależnie od sytuacji, bywa i tak, i tak.

      Usuń
  3. Czerwona nitka - złudzenie dla wielu. Chęć osiągnięcia perfekcji wyimaginowanej w naszych głowach, perfekcji nieosiągalnej. To może tylko i wyłącznie sprowadzić nas na manowce. Zrozumienie tego może przyprawić wiele cierpień, ale, z drugiej strony, może to być pierwszy krok do wyjścia z koszmaru. Życzę Ci tego z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to rozumienie idzie mi chyba coraz lepiej.

      Usuń
  4. Ach, to wymaganie od człowieka cudów... niemożliwego, chociaż samemu daleko do tego "ideału". Chociaż ideał to pojęcie względne i tak naprawdę każdy ma swój i trzeba patrzeć na niego zdrowym okiem, żeby nie stawiać sobie albo innym celów niemożliwych. Nie ma osoby, która sprostałaby w 100% wymaganiom, postawionym przez otoczenie, bliskie osoby albo często i samego siebie.
    Zdrowia życzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym rzecz, że dążę do bycia lepszą sobą, bo wiem, na co mnie stać. Póki robię to dla siebie, jest w porządku, gdy zaś zaczynam próbować dla kogoś, cóż, wychodzi jak widać.
      Dziękuję :)

      Usuń
  5. Najgorsze jest to, gdy ludzie wymagają wiele od innych, a sami nic nie robią.
    Na przykład faceci z dużymi brzuchami, pijący codziennie piwo, którzy wymagają od swoich kobiet, by były szczupłe. To jest śmieszne i straszne.
    Ja też mam wiele za uszami. Za dużo wymagałem od samego siebie, za dużo wymagałem od bliskich.
    Na szczęście w ostatnich latach sporo zmieniłem na lepsze. Jestem spokojniejszy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dobrze ujęte. Całe szczęście, że jednak niekiedy udaje się to zmienić.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.