"Ty, który wchodzisz, żeg­naj się z nadzieją."

Znowu jest mi przykro. I co, że chociaż zmęczona, byłam w jakiś wewnętrzny sposób zregenerowana, gotowa na nowy dzień, tydzień, zaraz "dorosłe" życie. Co z tego, że wymyśliłam coś, co sprawi, że poczuję się szczęśliwa, że spełnię jakieś drobne marzenie, że zrobię coś wyjątkowego. Ponownie siedzę, szybkim ruchem chusteczki przecierając zaczerwienione oczy, tłumiąc szloch, gwałtownie mrugając, by zatrzymać potok łez.
Za każdym razem próbuję przejść z tym do porządku dziennego, przestać robić sobie nadzieje, zejść na ziemię. Jeszcze nie teraz. Gdy słyszę te wymyślone powody, byle tylko powiedzieć "nie", widzę zaciętą minę i oczy, które nawet na chwilę o mnie nie zahaczą, coś we mnie pęka. Raz po raz. Gotuje się ze złości, choć nie chcę być zła. Powiedziałam sobie przecież: będziesz lepszym człowiekiem. Staram się więc nie krzyczeć, nie podnosić głosu. Bez ruchu stoję jeszcze tylko chwilę dłużej, jakby
w nadziei, że coś się zmieni, po czym odchodzę, znowu jako przegrana.
Nie ma z Tobą walki, w której mogłabym być zwycięzcą.


Komentarze

  1. Nie wiem o kim piszesz, więc nie bardzo chcę palnąć jakąś gafę, więc może napiszę tylko dyplomatycznie, że inni ludzie powinni nas wspierać w naszych marzeniach, a nie podcinać skrzydła. Przebywanie z takimi osobami może być męczące i mieć opłakane skutki. Mimo wszystko, na przekór temu co mówią inni warto coś zrobić, zaryzykować, odważyć się. Warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz w tym roku osiemnastkę, prawda? Można wiedzieć kiedy dokładnie? :)
    Brak krzyku i tłumienie płaczu to niekoniecznie bycie lepszym człowiekiem. Smutny nie znaczy gorszy, zwłaszcza jak ma się do tego smutku powody. Wielokrotnie już chyba poruszałyśmy ten temat w wymianach komentarzy, ale powtórzę raz jeszcze - MASZ PRAWO do negatywnych emocji. I smutek czy złość nie czynią Cię złym/gorszym od innych człowiekiem. Po prostu jesteś prawdziwa.
    W sumie to trochę Ci zazdroszczę. Ja już od dawna nie miałam żadnej kłótni, konfrontacji na tym polu (tzn. zakładam, że wciąż chodzi o to samo - o relacje rodzic-dziecko). Jedynie milczenie i moje zupełnie niepotrzebne emocje odrzucenia i krzywdy, emocje pojawiające się znikąd, uzależnione od własnego nastroju, nie zaś konkretnej sytuacji. Ty przynajmniej masz realny powód i realny problem, a ja poczucie, że wszystko sobie wymyślam. Ech, dobra, zaczynam się wyżywać, a nie o to tu chodzi. W ogóle nie chciałam pisać o sobie w tym miejscu, wybacz.
    Jednak chciałam Ci po prostu powiedzieć, że po pierwsze negatywne emocje są często potrzebne, tak samo jak te dobre, a po drugie że to nic złego je odczuwać. Bo w tej notce widzę coś takiego: "Muszę się ogarnąć i nałożyć maskę obojętności". Widzę, że uciekasz. I to zrozumiałe, tylko czy przyniesie Ci ulgę? Nie jestem już taka pewna. Rób tak, jak uważasz za słuszne i dobre, a nie tak, jak Twoim zdaniem powinnaś robić. Czasem tylko sobie coś wmawiamy, że byłoby dla nas lepsze, a tak naprawdę czujemy zupełnie inaczej. Zastanów się, czy to co chcesz zrobić to prawdziwe rozwiązanie, które przyniesie spokój, czy jedynie ucieczka.
    Tulę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, właściwie zaraz, bo a najbliższą sobotę, 4 :)
      Tak, tylko wiesz, pomyślałam kiedyś, że może zbyt często podnoszę głos, jestem jakaś taka niemiła, no, że może jednak jest w tym coś złego i staram się po prostu być spokojniejsza, nie tylko w tej kwestii.
      Wiem, co masz na myśli, jednak chyba nie ma czego zazdrościć. Też wymyślam takie powody, a poczucie krzywdy gdzieś tam plącze się pomiędzy bez względu na to, czy to aktualnie kłótnia, czy też szara codzienność. A to, że masz takie poczucie nie znaczy, że problemu nie ma. Jak sama pisałaś- masz prawo do negatywnych emocji.
      Pewnie masz rację, często uciekam, bo to jakby wydaje się łatwiejsze, ale niekoniecznie lepsze. Wezmę to do siebie, dziękuję <3

      Usuń
    2. O, super! Ja mam urodziny 4 maja, przypadek? :D

      W porządku. Napisałam w ten sposób, bo ja bardziej mam problem w drugą stronę - nie krzyczę nigdy, zawsze tłumię emocje i się wycofuję.
      Mam prawo do negatywnych emocji, tylko że gdy wywołuje je codzienność, coś stałego, to zupełnie nie potrafię podejść do tego z takim zrozumieniem, a jedynie jeszcze bardziej się wkurzam na siebie. Bo niby nic, a mnie boli, choć powinnam być przyzwyczajona. Przecież nic się nie stało, a ja wyolbrzymiam. I tak dalej. Generalnie łatwiej mi okazać współczucie i zrozumienie dla kogoś obcego niż dla siebie czy moich bliskich. Pewnie jestem zbyt surowa, ale nieważne, pracuję nad tym.
      Hm, cóż, jestem zdania że regularne wyładowania się z negatywnych emocji jest dużo lepsze niż spychanie ich wgłąb podświadomości, bo potem się kumulują i wracają, z fatalnymi skutkami. Przynajmniej u mnie to tak wygląda, więc muszę sobie z nimi radzić na bieżąco, że tak się wyrażę. Może u Ciebie to wygląda podobnie.

      I w ogóle to przepraszam, że tak dużo o sobie piszę na Twoim blogu.

      Ściskam ♥

      Usuń
    3. O, tak blisko :D
      Rozumiem, u mnie to właściwie zależy od sytuacji, ale jestem osobą, która raczej nie lubi się kłócić, więc próbuję trochę to wytłumić właśnie.
      Wiem, to samo. Siebie łatwiej skrytykować, nawrzucać sobie i do tego się denerwować. Ale dobrze, że pracujemy nad rzeczami, które uznajemy za coś, co może warto zmienić.
      Racja, wracają pewnie częściej niż bym chciała.
      I nie masz za co przepraszać, zawsze cieszą mnie Twoje komentarze, no i przynajmniej dostaję od Ciebie odpowiedź ;)
      Także przytulam! ;*

      Usuń
    4. Ja nienawidzę. Chociaż też jak już coś mnie wyprowadzi z równowagi, to rzucam mięsem na lewo i prawo. Niby nie mówię rzeczy, których bym potem żałowała, ale samo to, że nagle wrzasnę coś zamiast powiedzieć normalnym tonem lub zacznę płakać - samo to doprowadza mnie do depresji. I nie dość, że kogoś zraniłam, to sama siebie jeszcze dołuję i bardzo często jest to nieadekwatne do popełnionej "zbrodni" - krytykuję siebie bardziej niż by należało. I nawet moja terapeutka mi mówi, że powinnam sobie trochę odpuścić XD (co też czynię, ale częściej mi się to nie udaje niż udaje - ale praktyka czyni mistrza, nie?)
      To super, bo mnie cieszy pisanie ich! I Twoje komentarze u mnie też mnie cieszą, jako że posiadają jakiś sens. W ogóle cieszy mnie pisanie z Tobą. Jakoś tak się dobrze rozumiemy mam wrażenie.
      A w ogóle to mam nadzieję, że poniedziałek i wtorek były dla Ciebie łaskawsze niż niedziela :)

      Usuń
    5. I w tym problem. Chociaż mi się właśnie zdarza też żałować pewnych słów, a że nie mogę ich już cofnąć, zamykam się i jeszcze bardziej ranię innych, plując sobie potem w brodę za całe zajście. Ale to ta praktyka, załóżmy.
      Oj tak, już kiedyś o tym pisałyśmy, takie same wrażenie ;)
      I owszem, przeważnie to tylko takie chwilowe wybuchy, które w jakiś sposób idą w zapomnienie już następnego dnia, także chyba mogę uznać, że jest lepiej, dziękuję ;)
      I jeśli mogę zapytać, jak Ty się czujesz?

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Też tak mam... tylko u mnie to są bardziej nieme wybuchy najczęściej. Tzn. płacz albo krzyk typu "zostaw mnie w spokoju" i zaraz potem płacz - co skutkuje tym że moja mama jest bardziej zraniona ode mnie a ja mam wyrzuty sumienia, choć z drugiej strony wiem też, że zachowanie spokoju w KAŻDEJ sytuacji jest niemożliwe. I nad tym trzeba pracować, wyładowywać się inaczej albo po prostu... no, po prostu rozmawiać, czego mnie np. nigdy nie nauczono, a samemu ciężko się to zmienia... ale próbuję. No i tak to wygląda - metoda prób i błędów.
      Ja? Hm, aktualnie świruję ze stresu i tylko czekam na koniec przyszłego tygodnia. Na wszystko reaguję histerycznym śmiechem albo bólem głowy. Mam nieciekawą sytuację w szkole, zresztą tak jak 3/4 mojego rocznika i w sumie całego liceum - nauczycielka od matmy złamała rękę 2 miesiące temu, nadal jej nie ma, ja np. mam zagrożenie tak jak połowa mojej klasy, inni nauczyciele mający z nami zastępstwo mają nas w dupie, godziny przepadają, nie ma kiedy poprawiać, a jeszcze w przyszłym tygodniu przyjeżdża do mnie Rumunka z wymiany i generalnie mam zabawę na całego... Więc moje życie teraz to szkoła, nauka, stres i myśl że nie zdam XD Jedyny plus - nie mam czasu na myślenie o tym, czy czuję się dobrze czy źle - po prostu uczę się i stresuję i nie myślę o sobie. No i tak to wygląda. Jeszcze tylko 2 tygodnie x.x

      Usuń
    8. No tak, łatwiej o wybuch, niż o rozmowę. Próbujmy, może w końcu to przyniesie jakiś skutek.
      Rozumiem i znam aż nazbyt dobrze, cały czas się tak stresuję szkołą i martwię i wszystko, spędzając nad książkami szkolnymi niezliczone godziny. Aż szkoda gadać. Ale już niedługo i tego się trzymajmy! :)

      Usuń
    9. Szczerze mówiąc ja już trochę straciłam nadzieję. Pozostaje tylko wiara, że kiedyś się z tym pogodzę. Albo naprawdę odważę i wyłożę wszystko na stół, powiem co mi na wątrobie leży. Ale na to na razie za wcześnie...
      W takim razie wiem co czujesz i trzymam kciuki za Ciebie. Damy radę, bo jak inaczej? :)

      Usuń
    10. W takiej sytuacji polecam książkę Susan Forward- Toksyczni rodzice, może nieco ułatwi sprawę.
      Jasne, że tak, więc dziękuję i wzajemnie ;)

      Usuń
  3. A może nie powinnaś się blokować i powstrzymywać, tylko faktycznie zacząć płakać i pozwolić ogólnym emocjom się uwolnić. To może pomóc Tobie psychicznie i może Twoje otoczenie zrozumie jak się naprawdę czujesz w konkretnych sytuacjach.

    I taka moja rada. Właśnie w tych trudnych momentach staraj się zrobić ten krok do spełniania marzeń. Odwrócisz swoją uwagę, a satysfakcja będzie ogromna. :)
    Trzymaj się. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, przeważnie płaczę, tyle, że w swoim pokoju. Niestety w tym przypadku nieskrywane łzy nie przynoszą efektu, chociaż bym chciała.
      O marzenia jednak się postaram, dziękuję :)

      Usuń
  4. No i kurczę nie zdążyłam przed północą! :( Ale nie miałam jak - przyjmijmy, że grill na którym dziś byłam to taka Twoja impreza od moich znajomych dla Ciebie, okej? Zalicza się? XD

    W każdym razie, miśku mój ♥ Życzę Ci przede wszystkim dużo radości i spokoju, mam nadzieję że cudownie minął Ci dzisiejszy dzień i że Twoja 18 będzie najlepszą na świecie (chyba, że właśnie trwa XD). Tzn. wiesz, z tym spokojem to w sensie emocjonalnym i pozytywnym, ale nie apatycznym. Generalnie radości i uśmiechu, spotkań z prawdziwymi przyjaciółmi (bo czasem to nie brak ludzi wszystkie komplikuje, tylko czas, a raczej jego deficyt) i w ogóle trafiania na samych pozytywnych ludzi (czy raczej - bądźmy realistami - nieprzejmowania się tymi toksycznymi). Ale żeby nie było za wesoło, czy bardziej - żebyś nie odczuwała żadnej presji - życzę Ci abyś po prostu mogła być sobą i pozwalała sobie na słabości, bo jesteśmy tylko (może aż?!) ludźmi. No i standardowo, jak to w blogosferze - dużo czytelników (czytających ze zrozumieniem!) i obserwatorów, ale przede wszystkim - ogromu weny! Niech słowa spływają na papier/edytor tekstu z łatwością i przyjemnością. Pisz tak cudowne teksty jak teraz, które za każdym (no dobrze - nie za każdym, ale bardzo często!) zmuszają mnie do refleksji i przemyśleń. Jesteś cudowna i w ogóle no wiesz. Nie wiem, czy Ci to potrzebne, ale że chyba jesteś dość podobna do mnie, to dodam jeszcze - więcej wiary w siebie. Bo jesteś wspaniała ♥ Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jasne, że się zalicza, pewnie fajna impreza! :D
      Na te piękne życzenia mogę powiedzieć jedynie, że dziękuję i dodać, że był to cudowny dzień, którego chyba nie potrafię w pełni oddać słowami, także niech te życzenia się po prostu spełniają, dziękuję! <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.