"Czar­na bi­la poszła zbyt wcześnie w ruch, na­dając ko­lor myślom, które stworzyła."

Wiesz, nie radzę sobie. Nie radzę sobie sama ze sobą, a jeszcze bardziej z tym, że sprawia Ci to przykrość. Chciałam wiele zmian, na lepsze. Pojawiły się, a jednak odchodzą w niebyt szybciej, niżbym tego chciała. Ponownie wieczór zakrapiany łzami, na które nie mam już siły. Próbuję wypłakać je wszystkie, by więcej nie musieć się z tym zmagać. Tymczasem bezsilność uderza mnie falą dzień po dniu, zatapiając statek, którym chciałam dobić do brzegu bezpieczeństwa. Nie potrafię odwzajemnić tego, co dostaję. Wyzuta z uczuć ponownie usuwam się na bok, choć chciałabym mówić więcej, niż tylko codzienne "dobranoc". Sama sobie przeszkodą, tworzę wewnętrzne mury, których nie będę potrafiła zburzyć. Nie będzie za nimi lepiej, ale nie wiem już, jak się bronić. Boję się. Wciąż boję się o to, czego nie ma, bo jestem surowym sędzią. Głównie wobec siebie. Nie ma uniewinnień, gdy wszystko, co złe, przypisuję tylko sobie. Wepchnięta w czarną dziurę destrukcyjnych myśli, nie potrafię uciec. Może potrzeba jeszcze kilku dni, bym mogła wyciągnąć choćby dłoń, powoli próbując wydostać się na zewnątrz. Walcz proszę, o siebie - mówię na głos, kurcząc się w sobie. Jeden dzień, miesiąc, godzina. I tak upłynie.



Komentarze

  1. płacz. płacz ile się da. przynajmniej wiesz, że masz jakiekolwiek uczucia i emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominasz mi moje własne słowa z kiedyś, bo tłumaczyłam to dokładnie tak samo. Ale płacz faktycznie nieco pomaga.

      Usuń
    2. Ale nie daj się temu obezwładnić. To przynosi ulgę, ale w gruncie rzeczy nie ma co przedłużać - trza się wziąć w garść i maszerować dalej. Będzie dobrze!

      Usuń
    3. A może właśnie trzeba się wypłakać, żeby wszystko wyszło. Takie rozgrzebywanie ran i zostawianie ich, żeby same się zagoiły też nie zawsze jest dobre i czasem warto pozwolić sobie na taką "słabą" postawę, zwłaszcza w świecie, który generalnie sprawia, że płaczu się wstydzimy. Oczywiście wszystko zależy od sytuacji, ale tak tylko sugeruję, bo nieco dziwią mnie takie rady "weź się w garść". Czasem to wręcz niezdrowe.

      Usuń
    4. Rozumiem obie rady, bo z jednej strony płacz pozwala na pozbycie się chociaż w jakiś stopniu negatywnych emocji, więc wypłakałam się wtedy przez dość długi czas. A jednak nie lubię się tak nad sobą użalać i wzięcie się w garść także było mi potrzebne.

      Usuń
  2. Przez obecny szablon właśnie straciłam komentarz, bo zamiast suwaka trafiłam na pole poza okienkiem postu i wszystko się usunęło. To już drugi raz w tym tygodniu, internet mnie nie lubi :(
    Ale do rzeczy.
    Przeczytałam ten post wczoraj, właściwie tuż po tym, jak go opublikowałaś, ale nie miałam siły, by go skomentować. Może dlatego, że widzę tu sporo siebie i zwyczajnie nie wiedziałam jak odnieść się do własnych emocji, a więc do Twoich słów także. Cóż... z jednej strony zazdroszczę Ci płaczu, z drugiej wiem, jak potrafi być uciążliwy i nie potrafię stwierdzić, czy lepiej płakać i się tym męczyć czy nie płakać i się dusić, bo jakoś żaden sposób rozładowania emocji na mnie nie działał (pisząc to jestem po opublikowaniu własnej notki, więc teraz akurat jestem o wieeeele bardziej spokojna). I kurczę nawet nie wiem, co sensownego napisać. Że trzeba być dla siebie łaskawszym? Że nie można się zamykać w sobie? Że nie można się obwiniać za całe zło życia, bo się zwariuje? Nie będę hipokrytką, sama dostosowuję się do tego tak bardzo, że aż wcale, więc... ach, no i destrukcyjne myśli, skąd ja to znam? Mogę Ci jedynie pisać o tym tak długo, aż poczujesz się zupełnie z nich pusta. Wypisz każdą z tych myśli. Ja tak czasem robię i cholernie mnie to boli, ale piszę i piszę aż w końcu jestem tak wyczerpana, że nie czuję już absolutnie nic, co jest w pewien sposób zbawienne. Nie działa zawsze co prawda, bo czasem czuję się jeszcze gorzej, tak jakbym trochę pogrzebała sobie w duszy i zostawiła, więc mam jeszcze większy pierdolnik. Ale czasem działa, chociaż niekiedy trzeba naprawdę bardzo, bardzo dużo pisać (przykładowo ja w ostatnim tygodniu napisałam co najmniej trzydzieści postów, które w końcu i tak kasowałam nie publikując ich, ale chodzi o to, żeby tylko się wypisać, a niekoniecznie o to, żeby później cokolwiek z tego zostało, czasem nawet lepiej, jak nie zostanie nic). Chyba innej rady nie mam.
    Ściskam mocno ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie wybacz ten szablon :(
      Też mam problem w takich sytuacjach z napisaniem czegokolwiek, bo z jednej strony wie się dokładnie, o czym mowa, a z drugiej nie ma pojęcia, jak to skomentować, skoro własnych emocji także nie potrafi się ujarzmić paroma słowami. Wszystkie te rady są przydatne, ale jak obie wiemy, trudniej je wcielić w rzeczywistość, nawet, gdy się próbuje. I owszem, pisanie tutaj dużo pomaga. Po tej notce było mi już znacznie lepiej, przestałam nawet płakać. To jest to wyrzucanie z siebie każdego skrawka uczuć, na które brakuje słów, a które jednak jakoś można spisać, zmieniając całe zło tego świata w litery, które w każdej chwili mogą zniknąć, skasowane. To dobra rada, dziękuję <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.