"Cza­sem sen zmienia rzeczywistość."

Oczekiwałam wielkich zmian nieco później. Nadeszły zbyt szybko, ukazując zupełnie inne oblicze, więc nie byłam przygotowana. Nadal nie jestem, mimo, że stało się. Miałam być twarda, ale gdy w ostatnich kilku minutach runął obronny mur, w zaciszu mieszkania polało się już całe morze łez. Zajadam pustkę lodami i czekoladą. Nie patrzę w oczy, by nikt nie patrzył w moje. Za dużo w nich teraz bólu, zbyt widoczne ślady łez. Dzisiejsze wspomnienia cholernie bolały i jeszcze jakiś czas tak zostanie. Wieczory, nagle chłodne, stają się nie do zniesienia. Samotnie mi. Samotnie i pusto. I nie wiem czym wypełnić tę przestrzeń, więc biernie czekam, aż czas zagoi rany. Podobno on pomaga. Tylko ile potrzeba, by zapomnieć? Chyba nieskończenie wiele, bo zbyt dużo przypomina o tym, co było. Dobre chwile w pamięci sprawiają, że jest trudniej. Pożegnanie sprawia, że nie potrafię zrozumieć i nie pamiętać. Pytam dlaczego, i chociaż po części znam odpowiedź, wciąż zostaje coś pomiędzy. Wiele pytań chodzi mi po głowie, chociaż upływający czas wypełniałam ciszą. 
Chyba myślałam, że będzie nieco inaczej. Po cichu liczyłam, że wszystko się ułoży, jak zawsze. Miało być dobrze, bez względu na liczne 'ale'. Miało być jeszcze tyle pięknych chwil, tyle nowych wspomnień. Nie będzie. Czytam te dwa słowa
i podświadomie próbuję je wyprzeć. Nie mogę uwierzyć. Trochę jak zły sen, trwający już zbyt długo, z którego tym razem się nie obudzę. Gdybym tylko wiedziała, nie zasypiałabym.


Komentarze

  1. W życiu są chwile, które przychodzą bo przyjść muszą, a są chwile, które nadchodzą .. czasami niespodziewanie, czasami się ich spodziewamy jednak ból jest odczuwalny tak samo mocno. Dużo cierpliwości i siły, aby nie upaść i nie poddać się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się zepsuło przy ostatniej notce, opublikowałam komentarz, ale nie wiem, czy go przeczytałaś, nawet nie wiem, czy się poprawnie dodał, bo nie mogę wejść w tamte komentarze, nie ładują mi się. Ze wszystkimi innymi jest ok, a tu nie wiem co się stało :/

    Na mnie jedzenie i bierność nigdy nie działały. Nie licząc momentów, w których po prostu leżałam na łóżku i wyłam, to w momentach kryzysowych jakoś zawsze musiałam być w ruchu. Najczęściej w sumie odreagowywałam na głupie sposoby, więc może nie należy brać ze mnie przykładu, ale chociażby głupi spacer mi osobiście zawsze bardzo pomagał, wyciszał mnie. moją receptą zawsze były różne zajęcia, żeby tylko jak najmniej myśleć, najmniej analizować - bo i po co? Wiem, że kryzysy nie są łatwe, ale... są do przeżycia. Każdy kryzys jest do przejścia. Jeśli potrzebujesz tej bierności i kubła lodów - to się nie wahaj. Ale może warto jednak coś zrobić? Jak nie z ludźmi dookoła - to z samym sobą.

    Ten komentarz chyba nie ma sensu. Wybacz, słowa jakoś do mnie dziś nie płyną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, czytałam ten komentarz zaraz po tym, jak go napisałaś i akurat chyba nie mogłam odpisać, a potem kompletnie o tym zapomniałam.

      Wydaje mi się, że czytałam komentarz również pod poprzednim postem, ale i u mnie nie chcą się teraz załadować.

      Właściwie też tak mam, że muszę coś robić, a bardziej właśnie zająć myśli. Chociaż często też po prostu siadam, słucham muzyki i analizuję, co wcale nie wychodzi mi na dobre. Ale jasne, zajęłam się czymś. I te słowa nie są bez sensu, masz w nich całkowitą rację.

      Usuń
    2. Ty masz łatwiej, możesz wejść w sekcję komentarzy na pulpicie bloggera :D Tam powinien być mój, choć w wersji skróconej, więc i tak dupka ://

      Raczej chodziło mi o to, że zaczęłam pisać komentarz z jakąś myślą, a potem ona mi uciekła i nie wiedziałam jak ładnie wszystko zamknąć XD Typowy human haha.

      Usuń
    3. Właśnie chciałam, ale pokazuje, że komentarz został usunięty, dziwnie

      A tam, kto by się przejmował takimi drobiazgami :D

      Usuń
  3. Gdzie zniknęłaś? Jak się czujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak już napisałam wyżej, zajęłam się czymś. Wiesz, pochłonął mnie wir poszukiwania pracy, trochę samej pracy, nieco przyjemności nawet. W tym momencie mogę już powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, więc czuję się dobrze, dziękuję, że pytasz.
      A co u Ciebie?

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.