"Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."

Zbyt ciężkie chmury
stąpają po ziemi
ludzie ponad nimi
co zbyt daleką mają
wyobraźnię
marzeniami chcą
oddychać
poić się sennością
pod gwiazdami
zadaszonymi
dosięganymi jedynie spojrzeniem
obejmującym wciąż za mało
by móc wybudzić się
i powrócić


Komentarze

  1. Utożsamiam się z tym wierszem. Przepięknie to opisałaś. Wyobraźnia to wspaniała, magiczna rzecz, dzięki niej faktycznie łatwo można zabłądzić w chmurach. A obraz, który dodałaś idealnie współgra z wymową wiersza i też bardzo do mnie przemawia, aż go chyba namaluję, chociaż niezbyt umiem malować (ale bardzo to lubię, więc i tak to robię).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Owszem, a obrazek mi także pasował, i wiesz, grunt to robić coś, co się lubi ;)

      Usuń
    2. Spytałaś się mnie pod poprzednim postem jak się czuję, a ja nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie wtedy, z kolei głupio mi nie odzywać się wcale, bo to jednak bardzo miłe, że o to pytasz :) U mnie teraz się pokomplikowało nieco, choć z innymi osobami dla odmiany, ale przede wszystkim we mnie, z czym czuję się dość samotna, zwłaszcza że znowu chodzi o stare sprawy (tak, dalej mam problem z jedzeniem, uświadomiłam to sobie dosłownie... 3 dni temu?). Mogłabym o tym napisać pewnie i ze trzy posty, ale ciężko mi to ogarnąć, zebrać w całość, złapać jakąś równowagę znów. I trochę mi ciężko, ale nie umiem o tym napisać na blogu na razie. Miałam fatalny tydzień i on musi tak... wybrzmieć ze mnie. Na razie jestem zagubiona. Ale dobre rzeczy też się dzieją, na szczęście, tylko równowaga między dobrymi a złymi trochę mi się zachwiała niestety.

      Usuń
    3. No tak, rozumiem, często nie chce się mówić o negatywach, albo jest po prostu zbyt trudno ująć to w słowa. Wydaje mi się, że nawet, jeżeli wracają stare sprawy, to jednak odbieramy to inaczej, bo mimo pewnych powtórek masz za sobą już całkiem sporo walk, które w dużej mierze wygrałaś. Przez to z kolei wydaje mi się, że mimo powracającego problemu, poradzisz sobie, albo po prostu za jakiś czas może to zaakceptujesz, może inaczej spojrzysz i może jakoś minie, tego Ci po prostu życzę. I cóż, niech wybrzmi, każdy potrzebuje przecież czasu. Może akurat gdzieś po drodze zdarzy się jeszcze kilka pozytywów, które pozwolą przywrócić pewną równowagę. Oby tak było, trzymaj się Lizzy, ściskam mocno <3

      Usuń
    4. Ostatnio mam problemy z publicznym pisaniem, niby zaczynam posty, ale mi się nie podobają i je usuwam ostatecznie, a byle czego publikować nie chcę (tzn. czegoś, co mi się nie podoba - bo jak nie będę zadowolona z notek, to szklaną duszę też usunę, a wcale już nie chcę zmieniać blogów i adresów... i nie widzę sensu też w pisaniu notek-zapychaczy). I może też bezpieczniej się czuję pisząc tylko dla siebie, nie wiem. Jak miałam zaburzenia odżywiania, to byłam bardzo związana z tym blogowym światem i ludźmi tutaj, a teraz ta więź praktycznie zniknęła, zresztą z blogów, które czytałam w 2014 roku, aktywny jest tylko Twój :)

      Usuń
    5. No tak, rozumiem, masz rację, że nie ma po co wstawiać zapychaczy. Opublikujesz coś, gdy to, co napiszesz, uznasz za coś, co chcesz pokazać innym. Nic na siłę. Dobrze jest pisać też dla siebie, bo przecież nawet, jeśli nikt tego nie przeczyta, jakoś to z Ciebie schodzi.
      Jak o tym wspominasz, to znowu uświadamiam sobie, że to już tak dużo czasu, a jakoś się o tym nie pamięta ;) Ale cóż, wiele osób kończy gdzieś pomiędzy przygodę z blogosferą, sama miałam kilka różnych podejść :D

      Usuń
    6. Piszę dla siebie w dzienniku. Posty na blogu też są dla mnie, ale trochę inaczej, bo na blogu to ma większy ład i skład, wiesz. Generalnie ja bez pisania to jestem jakaś zagubiona, jak mam chaos w głowie to muszę go spisać, bo inaczej nie ogarnę.
      Wiem i nie mam nikomu tego za złe czy coś, ale zwyczajnie stwierdzam fakt, że teraz jakoś ciężko mi znaleźć blogi, które by mnie zainteresowały i były prowadzone regularnie, bo te które czytam obecnie, nie były aktualizowane od kilku miesięcy, pół roku czy roku. Kilka aktywnych, jak Twój, się znajdzie, ale ciężko mi znaleźć coś interesującego mnie. I dlatego też się nieco oddaliłam od blogosfery, spędzam tu mniej czasu, nie piszę tak często.
      No właśnie mi wyszło pomieszanie z poplątaniem, bo sangwinik to osoba bardzo otwarta i lubiąca kontakty z ludźmi, gadatliwa, a melancholik dokładnie odwrotnie. Ja gdzieś pomiędzy jednego i drugiego, dlatego mam wahania nastrojów itd. Trochę to męczy.
      Wiesz, to nie chodzi o to, że czuję się niewystarczająca, tylko o to, że zwyczajnie, na logikę, ciężko mi jeść normalnie (więcej niż dotychczas), skoro naokoło ciągle słyszę, że to ma cukier, to ma tłuszcz, to dużo kalorii... takie głupie komentarze, które częściej się zdarzały w zeszłym roku (zeszłych wakacji chyba już nic nie przebije pod tym względem), ale ja ciągle je pamiętam. Teraz to nawet nic nie jest kierowane bezpośrednio do mnie, ale non stop są rozmowy o jedzeniu, kaloriach, sporcie. Ciężko jeść normalnie (normalnie = bez głodówek, bez paniki, bez obsesji że musi być zdrowo w 100%) w takim otoczeniu. Mi właśnie pasowało, jak jadłam więcej (chociaż to były tylko 3 dni, ale jak pisałam - nie było mi wreszcie słabo), ale psychika mi od tego świruje, a ja nie umiem tego zatrzymać, choć wiem, że nie zawsze ma to jakieś sensowne uzasadnienie. Przykład - o 22 tydzień temu piłam kakao i dostałam paniki, że ktoś mnie nakryje na tym, bo jest tak późno a ja coś jem - co z tego, że chodzę późno spać i muszę jeść o 21/22, żeby o 1 nad ranem nie umierać z głodu, co z tego, że wtedy siedziałam sama w pomieszczeniu - panika była i tak. To jest ciężkie. I trochę nie mam w tym wsparcia, więc pewnie dlatego teraz się o tym tak rozpisałam...
      A jogę ćwiczę sama w domu, z filmików Adriene na youtubie, z kanału Yoga With Adriene konkretniej, i jakoś spodobało mi się bardziej niż z instruktorem, lepiej się skupiam, wyciszam... także polecam, jakbyś chciała sobie zobaczyć. Ja zaczęłam takie 30-dniowe wyzwanie i się zakochałam <3 ->
      https://www.youtube.com/playlist?list=PLui6Eyny-UzwxbWCWDbTzEwsZnnROBTIL

      Usuń
    7. Znam to, jakoś łatwiej sobie wtedy wszystko poukładać i wyciszyć emocje.
      No tak, co racja to racja, też obserwuję jeszcze kilka takich staroci w nadziei, że odżyją, ale jakoś tego nie widać.

      Mimo to chyba nie da się zmieścić całościowo w jednym typie.
      Jasne, to dużo trudniejsze w takiej sytuacji. Jednak jestem pełna podziwu, że próbujesz. Bo to walka nie tylko ze sobą, ale też właśnie z otoczeniem, tymi wszystkimi słowami wkoło, które gdzieś uwierają. No i jeżeli wszyscy mają jakby obsesję na tym punkcie, trudno w ogóle coś o tym wspomnieć...
      O, brzmi świetnie, na pewno zobaczę jak to wygląda, dzięki <3

      Usuń
    8. A masz jakieś swoje ulubione, godne polecenia? Z chęcią bym zerknęła, bo na Twoim profilu widzę tylko dwa, a wiem że jednak czytasz ich więcej :)

      Polecam, ja już się chyba normalnie uzależniłam, dzień bez jogi dniem straconym haha. Ale ja się mega szybko wkręcam w takie rzeczy, więc to nic dziwnego ^^

      Usuń
    9. Naprawdę wyświetlają się tylko dwa? Wszystko obserwuję publicznie, więc to dość dziwne
      I tak się nie dziwię, sama tak miałam jak dopiero zaczęłam to poznawać ;)

      Usuń
    10. Tak, widzę tylko "be kind to yourself" i "Nie mam nic do powiedzenia.", więc możesz mi coś polecić :D

      A ja właśnie nie, zaczęłam ćwiczyć jogę w 3 gimnazjum, ale dopiero teraz, jak zaczęłam ćwiczyć sama, a nie z instruktorem, to się wkręciłam.

      Usuń
    11. Okej, to jak będę pamiętać, to coś podrzucę jak już wrócę do siebie ;)
      O, to widzisz, każdy się jednak musi jakoś sam przekonać ;)
      U mnie było tak, że się tym zajarałam w któreś wakacje i potem ćwiczyłam z filmikami, a jakoś pół roku później chodziłam na zajęcia i było o wiele lepiej :)

      Usuń
    12. Oki, czekam. A co teraz porabiasz?
      Każdy ma inaczej :D Ja chodziłam na zajęcia z moją mamą i jej znajomymi, więc średnia wieku to jakieś 50 lat, atmosfera była super, ale zdecydowanie nie do jogi - szukałam wyciszenia, a znajdywałam ciągłe rozmowy :D Ćwiczenia były też dla mnie trochę za trudne, no i zajęcia raz w tygodniu to jednak co innego niż ćwiczyć samemu codziennie. Dlatego przerzuciłam się na jogę z Adriene i jestem zakochana.

      Usuń
    13. Wybrałam się do swojego przyszłego miasta studenckiego, przy okazji odwiedzając siostrę, ale to tylko taki krótki wypad, więc już jestem ;)
      Aaa, wszystko jasne :D Jednak joga wymaga ciszy i skupienia, bo właśnie wtedy najlepiej odczuwa się efekty. Muszę spróbować :)

      A co do blogów, Be kind to yourself to jeden z tych, które zamilkły dawno temu, ale akurat Nie mam nic do powiedzenia (obecnie Blog Stelli) faktycznie lubię :) Nie wiem czemu nie wyświetla się reszta, ale mimo ostatniego okresu ciszy uwielbiam Enamoradome, poza tym Mindflover, a jeśli chodzi o coś z dawką poezji to może Przedpokoje, T-wiersze (oba blogi dość ciekawe). No i nie mogłabym pominąć tego, który uwielbiałam czytać, chociaż od kilku lat już nic się na nim nie pojawia, jednak nie z winy autora. Smutna historia i sama od tamtej pory nie potrafiłam jakoś do niego wrócić i przeczytać chociażby postów, z którymi w tamtym momencie nie byłam na bieżąco, ale może przyjdzie ten moment, bo same w sobie historie były niesamowite i sporo mnie nauczyły, więc polecam go-down-to-the-rabbit-hole (oczywiście każdy z blogów jest na blogspocie, więc już nie podawałam pełnych adresów). Myślę, że to byłoby tyle. W tym momencie kilka blogów jest ukrytych albo właśnie jakby nieaktualnych, więc niewiele mi tego zostało, zważając też na to, że nieco mniej już w tym siedzę. Ale może coś Ci się spodoba ;)

      Usuń
    14. Na bloga Królika weszłam pierwszy raz w zeszłym roku po wymianie maili z Fridą (autorką bloga http://autoportretodczuwalny.blogspot.com/ której Kordian był przyjacielem), która wysłała mi jeden z jego postów, popłakałam się na nim, mimo że był pisane w radosnym tonie. Od tamtej pory nie umiem nic innego przeczytać, zwłaszcza że blogi to jednak... sfera żywych, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, ale trafiałam już wcześniej na blogi osób, które już nie żyją i nigdy nie mogłam się przemóc do ich przeczytania. Enamoradome uwielbiam też i tęsknię, reszty nie znam i zobaczę sobie, dzięki :)

      Usuń
    15. Wiem, kojarzę Fridę z blogosfery i nie dziwię się, że się popłakałaś, też mi się klika razy zdarzyło.
      No tak, rozumiem, coś w tym jest.
      Okej, nie ma za co :)

      Usuń
  2. czasem wolę się nie budzić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo życiowe .. a jednak ma coś z marzeń. Warto mieć marzenia czy wyobrażać sobie dobro - ale grunt to dawać dobro, a o marzenia walczyć ♥

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.