Gdy w ruchomych piaskach tonę.

Deszcz
bicie serca
Deszcz

Nie ma słów
gdy cisza wygrywa
melodię nieznaną
Nie ma gwiazd
gdy chmury Twych myśli
zasnuwają nieboskłon
Nie ma pocałunku
gdy miłość żebrze
o czułość niezaznaną
Nie ma Ciebie
gdy gubisz sens
między wersami
I nie ma już nic
tylko

Deszcz
bicie serca
Deszcz


Komentarze

  1. Czyżby jakaś niespełniona miłość lub jej zawód?

    Trzymaj się tam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, właściwe nic z tych rzeczy, po prostu taki wiersz wyszedł, ale nie z powodu negatywnych emocji ;)
      Ale dzięki, a co u Ciebie? <3

      Usuń
    2. U mnie to co w poście, który już czytałaś, haha. A najbardziej aktualnie to nie-wyrabianie-się (a to dopiero 12 wrześnie - albo już? czas mi ucieka, przecież przed chwilą był poniedziałek), ale właściwie żyję szczęśliwym zmęczeniem, może dlatego, że w sumie najwięcej zakuwam do polskiego (bo będę go zdawać na maturze), a po prostu uwielbiam literaturę. Poezja dekadencka to coś, w czym się odnajduję - niekoniecznie utożsamiam, ale odnajduję. W ogóle barok, romantyzm i młoda polska to najlepsze epoki i mogłabym się o nich uczyć ciągle :D Także próbuję ogarniać życie szkolne, a reszta w sumie też jest fajna, mam naprawdę fajnych znajomych haha <3 No i zaczęłam wczoraj medytować. Dobrze mnie to odpręża po szkole. Dużo się dzieje i fajnie się dzieje, tylko jakbym jeszcze wyrobiła skill w organizacji czasu (a i tak jest lepiej - mam wreszcie kalendarz!), to byłoby super.
      A u Ciebie co tam, skoro jednak pozytywnie?

      Usuń
    3. No właśnie czytałam dopiero po zadaniu pytania, ale tak wiem jeszcze więcej, skoro odpisałaś :D
      Oj znam to, też zawsze tak miałam, ale dobrze, że to chociaż pozytywny rodzaj zmęczenia, gdy robisz coś, co lubisz :)
      Do mnie ta poezja też jakoś przemawiała, więc wiem, co masz na myśli ;)
      Medytacja bardzo pomaga, chyba dzięki niej między innymi stałam się w którymś momencie mniej nerwowa :D
      Haha, organizacja czasu się przydaje, ale też jakoś średnio sobie z tym radziłam, może spróbuj zapisywać rzeczy do zrobienia na dany dzień na kartce, zaczynając od tych najważniejszych, bo odznaczenie tego, co już zrobione, jest chyba w jakiś sposób pomocne ;)

      Wiesz, mam jeszcze trochę wolnego, póki co raczej zakończyłam wakacyjne wojaże i powoli szykuję się do przeprowadzki. Trochę pracuję, trochę spędzam czas ze znajomymi, korzystając z tego, że większość jest jeszcze na miejscu. I właściwie tak po prostu wszystko jest dobrze, pomijając fakt, że od poniedziałku choruję (o zgrozo chyba trzeci raz w te wakacje), co kładzie nieco cienia na całe to pozytywne myślenie, ale liczę, że za kilka dni przejdzie, bo jednak już mam trochę dość :D

      Usuń
    4. No właśnie teraz zapisuję sobie wszystko w kalendarzu, ale jest tego tyle, że nie wyrabiam na razie, w sensie np. uczę się do takiego polskiego przez 3 h, bo mam wymagającą nauczycielkę (i po prostu lubię polski), i czasem nawet wtedy nie zrobię wszystkiego, a tu jeszcze inne przedmioty mam przecież i obowiązki domowe i - cholera - czas dla siebie też bym chciała mieć. Jeszcze z zadaniami "na teraz" nie mam problemu, ale jak już mam coś długoterminowego (np. czytanie lektury), to się robi problem, bo jest "zrobię to za chwilę, za moment... ups, nie zdążyłam? jak to?". Ale jakoś się ogarnę haha.

      Ojej, to zdrowiej! Ja ostatnio się szlajam po lekarzach (ja jestem zdrowa, to moja tarczyca ma ze sobą problem), więc współczuję, to nic przyjemnego - ani lekarze, ani chorowanie samo w sobie.

      Usuń
    5. No tak, do szkoły zawsze trzeba mnóstwo zrobić, a jeszcze jakieś inne sprawy i jak wspomniałaś, czas dla siebie i wszystko się tak nawarstwia, ale grunt, że jakoś Ci idzie ;) I jasne, wszystko się zrobi! A przy najbliższej okazji podeślę Ci notkę odnośnie czasu dla siebie tak na marginesie ;)

      Dzięki, próbuję :D znam to, u mnie w rodzinie też jest problem z tarczycą, ale moja się jakoś uspokoiła i na razie nie muszę się o to martwić, bo to jednak też bywa uciążliwe, także obyś się z tym uporała jak najszybciej.

      Usuń
    6. Jak mi idzie to zobaczymy, jak zacznę dostawać oceny, bo na razie tylko uczę się z lekcji na lekcję, ale sprawdzianów jako takich jeszcze nie miałam, o dziwo. Chociaż zapowiedzianych mam już sporo, ale to normalne.

      No cóż, od początku sierpnia miałam badania krwi dwa razy robione, tsh, ft3, ft4, jestem już zapisana do endokrynologa, w tym samym czasie miałam kilka wizyt u ortodonty związanych z zakładaniem aparatu (które się będą jeszcze powtarzać), jak dla mnie to bardzo dużo lekarzy jak na 2 lata, a co dopiero 1,5 miesiąca, haha.

      Usuń
    7. Fakt, ale skoro się systematycznie uczysz, to powinno wypaść dobrze ;)
      Ojej, faktycznie strasznie tego dużo... Nie zazdroszczę, sama też nie lubię się tak ciągać po lekarzach, więc domyślam się, że masz już dość, tym bardziej jak na tak krótki okres. Więc oby wyniki były pozytywne, żebyś mogła sobie oszczędzić chociaż kilku wizyt (zawsze coś!) ;)

      Usuń
    8. Staram się, ale nie wszystko mi wyszło (organizacja się kłania), takiej historii jeszcze nie ruszyłam ani razu, a materiał nie czeka, zwłaszcza na rozszerzeniu. Za to ja czekam na weekend i więcej czasu XD
      No, zwłaszcza że endo przyjmuje tylko rano, więc tracę lekcje - zaleganie z materiałem równa się temu, że muszę więcej czasu poświęcić na dany przedmiot w domu. Chociaż oczywiście nie są to jakieś ogromne ilości, w końcu to tylko 1 lub 2 lekcje, ale zawsze te -15 minut.
      Ale co tam. I tak jest fajnie.

      Usuń
    9. Jednak trudno jest ogarnąć tak zupełnie wszystko, ale weekend to dobra opcja, chociaż pamiętaj też o odpoczynku, przydaje się ;)
      Oj tak, omijanie lekcji przez lekarzy jest dodatkowym minusem przy konieczności ich odwiedzania, ale jasne, nie ma tego aż tak dużo i można sobie poradzić. Miło czytać, że dobrze się czujesz i jest w porządku :)

      Usuń
    10. Zwykle właśnie nie umiem się zorganizować w weekend i więcej czasu marnuję niż wykorzystuję, a potem źle się z tym czuję, bo zamiast się uczyć albo chociażby robić jakieś rzeczy, które mnie relaksują, ja po prostu... zawieszam się. Miałam tak wakacje - często zamiast się uczyć do poprawki albo chociaż ruszyć tyłek z domu, to ja potrafiłam leżeć na łóżku i gapić się w sufit, dosłownie. Czasem też za dużo czasu siedzę w internecie, chociaż tak naprawdę NIC w nim nie robię, przeskakuję ze strony na stronę, nie czytam nawet niczego, nie przeglądam, po prostu zmieniam karty, tu kliknę, tam kliknę, trzy godziny wyjęte z życia. Nienawidzę tego i w sumie się tego wstydzę, bo wtedy staję się takim stereotypowym nastolatkiem/uczniem, a przecież to nie tak, że nie mam pasji i ciekawszych rzeczy do roboty. Ale z tym też walczę. Udoskonalam się.

      Usuń
    11. PS Podoba mi się nowy wygląd bloga :D

      Usuń
    12. W ten sposób, hym, w takim razie może to kwestia uporu i właśnie bardziej starannego rozplanowania czasu tak, by cały dzień był wypełniony? Znaczy wiesz, każdemu się czasami zdarza takie marnowanie czasu, nawet jeśli nie jest się typowo stereotypowym nastolatkiem czy uczniem, ale jeżeli samej Ci to przeszkadza, zawsze można próbować jakoś to ograniczyć, chociażby darując sobie włączanie komputera, co już jest ogromną oszczędnością czasu, bez względu na to, co się robi przy komputerze (bo praktycznie zawsze trochę czasu ucieka mimowolnie, nawet jeśli włączamy go w konkretnym celu). Także dobrze, że z tym walczysz i trzymam kciuki za wygraną :)

      A dziękuję, jakoś tak mi to chodziło pewien czas po głowie i dzisiaj był ten moment, żeby się za to wziąć, biorąc pod uwagę, że i tak siedzę w domu z powodu choroby :D także na jakiś czas pewnie zostanie taki wygląd ;)

      Usuń
    13. Haha, ja sobie zdaję z tego sprawę, ale u mnie to jest permanentne, to nie tak, że jestem dla siebie zbyt surowa i się oskarżam o brak perfekcjonizmu, ja po prostu widzę swoją WADĘ i jej nie lubię, przeszkadza mi (bo nie wszystkie wady mi przeszkadzają, ale ta akurat jest bardzo uciążliwa). Dlatego pracuję nad sobą. Lubię swój rozwój. Lubię się rozwijać zamiast narzekać, że jakieś wady mam i się gnoić. Właściwie jestem dla siebie bardzo miła. Kocham siebie ogólnie, te wady też, ale skoro jestem w stanie je zmienić, to czemu nie? Jestem pewna, że wiesz o co mi chodzi.

      Ja mam słabość do zdjęć chmur, zachodów słońca i generalnie przyrody. I uwielbiam się gapić na chmury.

      Usuń
    14. I masz rację, lepiej coś robić, niż tylko gadać. I jasne, wiem o czym mowa, bardzo dobre podejście, też jestem takiego zdania :)

      O, ja dokładnie tak samo, uwielbiam obserwować zarówno chmury, jak i gwiazdy, księżyc czy słońce. To wszystko jest po prostu piękne.

      Usuń
    15. A co do czasu dla siebie, to kilka dni temu na innymi blogu natknęłam się na link do tego posta, więc podrzucam, może Tobie też się spodoba (chociaż sama obecnie raczej nie planuję tego wcielić w życie, ale może kiedyś :D).
      https://olgasiekierska.com/zaczac-wstawac-o-5-rano/
      I wiesz co, właściwie podrzucę Ci jeszcze dwa inne, chociaż tego ostatniego sama jeszcze nie słuchałam, ale myślę, że może być ciekawe ;)
      https://andrzejtucholski.pl/2016/moja-prywatna-polnoc/
      https://www.ted.com/talks/laura_vanderkam_how_to_gain_control_of_your_free_time?language=pl

      Usuń
    16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    17. Przeczytałam sobie post Andrzeja "Moja prywatna północ" i to jest tak bardzo to, co myślę i to, czego sama nie umiałam tak wspaniale ubrać w słowa. Ciśnie mi się do głowy mój nauczyciel angielskiego, który od roku mnie pyta, CO JA CHCĘ W ŻYCIU ROBIĆ O RANY, NO CO, NO CO, NO CO, a po uzyskaniu odpowiedzi zawala mnie setkami pytań. Dosłownie. W zeszłym roku popełniłam błąd pytając, jak wygląda rozszerzona matura z angielskiego, bo niezbyt to jeszcze ogarniałam. I się zaczęło. Po co mi matura z angielskiego, jakie studia, jaka praca, jakie mam zainteresowania, co czytam, co oglądam, co lubię i - uwaga, HIT - niech ja się lepiej dobrze zastanowię, bo jak źle wybiorę studia, to będę miała złą pracę i przez CAŁE ŻYCIE będę niezadowolona. Jaaaasne XD Tak jakby pracy i studiów nie dało się zmienić, a od wyboru profilu w liceum zależały losy wszechświata. Śmieszy mnie to podejście i ostatnio czułam się nienormalna wśród moich znajomych, bo ja tu chilluję, nie przejmuję się w takim stopniu przyszłością i o swoim potencjalnym przyszłym zawodzie nie myślę jak o pracy na całe życie, której absolutnie nie mogę zmienić. No przecież to śmieszne. Życie pisze własne scenariusze, a dorośli zachowują się tak, jakby oni w wieku 18-19 lat doskonale wiedzieli, czego chcą od życia. Bawi mnie to.

      Usuń
    18. Właśnie mi też to baaardzo pasowało :) Hoho, no to nieźle poleciał, że tak powiem. Masz rację, z jednej strony to absurdalne, a z drugiej bardzo wiele osób tak to postrzega i nie tak łatwo to zmienić. Ale warto mieć własne zdanie na ten temat i nie przejmować się cudzymi opiniami ;)
      I tak, to z Definiuję, pomyślałam, że może widziałaś, ale tak Ci chciałam podrzucić, bo jak to czytałam, to też o Tobie pomyślałam ;)

      Usuń
  2. Damn, ładne. Mi się skojarzyło oczywiście nie z tym co trzeba, wielkie dzięki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, a co do drugiej części komentarza, to właściwie nie do końca wiem, czy to dobrze, czy źle :D

      Usuń
  3. "Nie ma pocałunku gdy miłość żebrze o czułość niezaznaną” - cudowny fragment, aż sobie zapisałam na swojej liście pięknych cytatów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że aż tak Ci się spodobał :)

      Usuń
    2. Miałam to samo napisać i chyba nie obrazisz się, jak kiedyś w blogu umieszczę to na końcu jakiegoś postu? Lubię cytować dobre teksty a ten jest genialny :) oczywiście podlinkuje go do Twojego bloga ♥

      Usuń
    3. Dziękuję, i jasne, będzie mi bardzo miło :)

      Usuń
  4. Nigdy nie ma ciszy, kiedy pada deszcz.
    Chyba powoli dorastam do Twoich wierszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie mnie też nie, ale z drugiej strony lubię słuchać, jak bębni o parapet. A wiosenny, ciepły deszcz wręcz uwielbiam, szczególnie, gdy pada mi prosto na twarz :)
      Wiesz, nie pomyślałabym nigdy, że potrzebujesz do nich dorosnąć.

      Usuń
    2. Najlepszy jest zapach po deszczu, czuć ziemię, czuć, że na prawdę żyje, czasem aż do tego stopnia, że miałaby zetrzeć się z niebem.

      Jestem człowiekiem bardzo niedojrzałym, czasem mi wstyd, bo nie rozumiem niczyjej poezji, czasem nawet swojej.

      Usuń
    3. Właśnie sobie uświadomiłam, że źle przeczytałam Twój poprzedni komentarz i początek mojej odpowiedzi przez to nie do końca ma sens, bo myślałam, że napisałeś, że nie cieszy Cię, gdy pada deszcz, a teraz patrzę, że chodziło o brak ciszy, więc się po prostu zgodzę.
      I tak, zapach deszczu to coś niesamowitego.

      Nie musi Ci być wstyd z tego powodu, poezja często jest niezrozumiała, nawet własna. Jak to się mówi: "Poetą się nie jest, poetą się bywa."

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.