I wciąż nie starczało, ciągle było brak, ciągle bolało, że ciągle jest tak.

Cały czas myślę, że gdy tam wrócę, wszystko będzie jak dawniej, "normalnie". Jakby czas zatrzymał się w miejscu, w którym spędziłam czy może nawet spędziliśmy kilka lat. Zastanawiam się, jak będzie wyglądało ponowne spotkanie, wspólne, ale osobne dni. W głowie mam mnóstwo scenariuszy naszych rozmów, głównie pozytywnych. Wydaje mi się, że gdy wrócę, obudzę się z jakiegoś snu i wszystko, co wydarzyło się pomiędzy, okaże się nieprawdą. Wydaje mi się, że nagle przyznasz mi rację, że zmienisz zdanie. Kurczowo trzymam się tej myśli, która jednocześnie blokuje dalsze działania. Jeszcze nie potrafię przejść dalej. W tym ważnym dla mnie czasie zatrzymałam się, zamiast podejmować kluczowe decyzje i wybierać to, co będzie najlepsze. Z drugiej strony wiem, że to wszystko ułuda, że nie będzie tak, jak chciałabym, żeby było i że na miejscu rozczaruję się jeszcze bardziej. Wiem to i odpycham tę myśl od siebie, bo tak jest łatwiej i dzięki temu czuję się lepiej. Już teraz wiem, jak bolesne będzie zderzenie z rzeczywistością i jak trudno będzie mi wtedy samej poradzić sobie z nową codziennością. Mimo tego uporczywie oszukuję samą siebie. Wtedy też tak robiłam. Tak naprawdę wiedziałam, co powiesz. Ale byłam też przekonana, że zmienisz zdanie po tym, co ja miałam do powiedzenia. Nie potrafiłam wyjść i zamknąć za sobą drzwi bo wiedziałam, że to oznacza brak możliwości odwrotu. Gdy to zrobiłam, musiałam się pogodzić z tym, co się stało, a co miało się nigdy nie wydarzyć. I wiesz co? Nie potrafiłam wtedy i chociaż mi i innym wydaje się, że dobrze sobie radzę, teraz też nie potrafię. Dlatego wracam myślami do rzeczywistości, którą kreuję i wymyślam jej kontynuację. Każdego dnia rano budzę się i wypieram myśl o tym, co się stało, próbując przekonać siebie, że to nieprawda. Potem przypominam sobie, jaki jest dzień czy miesiąc, ile czasu minęło i jak wyglądał siódmy maja, po czym zajmuje myśli czymś innym. I tak w kółko. Siódemka zawsze była moją liczbą, nawet szczęśliwą, wiesz? Nie tym razem. 
Jestem toksyczna sama dla siebie i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Irracjonalnie trzymam się czegoś, czego już nie ma. Problem polega tylko na tym, że nie potrafię tego zaakceptować i nie potrafię przestać myśleć o tym w ten sposób. Wiem, że dopiero konfrontacja boleśnie mi to uświadomi. I wiem, że wtedy będzie to o wiele trudniejsze, niż było czy jest teraz. Co mogę zrobić? 

Ostatnia myśl wczoraj przed snem: Nie radzę sobie. Jednak wcale sobie z tym nie radzę.
A dzisiaj? Dzisiaj znowu przez moment dociera do mnie, że nic już nie wróci do normalności, o której pisałam. Widzę to choćby w kilku prostych słowach, krótkiej wymianie zdań. Ale to wcale nie sprawia, że odcinam się od wszystkich myśli o tym, że jeszcze będzie dobrze. Na chwilę o nich zapominam. 
A potem dalej oszukuję samą siebie.


Komentarze

  1. Obecny czas na pewno nie sprzyja radzeniu sobie z takimi problemami jak Twój. Ponoć radzenie sobie z każdą trudną sytuacją dzieli się na 3 etapy. Pierwszy to wyparcie, z czym chyba teraz właśnie się mierzysz. Następnie jest gniew, złość, bezsilność na to, co się widzi i czuje. Ostatnim, który życzę Ci by naszedł jak najszybciej to akceptacja. Jakiś czas temu cytowałem Ci tu jedną piosenkę, tylko ona była chyba na inny etap. Dlatego dziś zostawię dla Ciebie trzy, jeśli chcesz posłuchaj, może Ci kiedyś, chociaż trochę pomogą.
    https://www.youtube.com/watch?v=7FI2fbn-MqU na wyparcie, może nie dokładnie na takie, z jakim masz do czynienia teraz, ale niestety nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.
    https://www.youtube.com/watch?time_continue=49&v=8hkmuTvkp_s&feature=emb_title na moment złości, mam nadzieję, że doda Ci sił.
    https://www.youtube.com/watch?v=MCyke4ZSo80 a tę właśnie już Ci tu cytowałem jakiś czas temu, mam nadzieję, że ten moment gdy zaczniesz myśleć jak on jest już blisko.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a na gorsze momenty może to https://www.youtube.com/watch?v=3ialPtQuMMg

      Usuń
    2. Zdecydowanie. Też już o tym czytałam i przez chwilę miałam wrażenie, że przeszłam wszystkie trzy etapy w przeciągu kilku dni. Odczułam te wszystkie emocje. Usilnie chciałam sobie z tym poradzić jak najszybciej, to chyba dlatego. Ale na przeżycie tych emocji potrzeba o wiele więcej czasu. Dlatego teraz głównie to wypieram. Mam gdzieś z tyłu głowy całą resztę, ale to tylko krótkie chwile, gdy faktycznie się temu poświęcam. Mam świadomość każdego z etapów, widzę też swój schemat myślenia czy zachowania, rozróżniam to, co robię sama sobie i wiem nawet dlaczego. I to wcale nie pomaga. Przynajmniej potrafię się przyznać, że zachowuję się toksycznie wobec samej siebie. Pewnie upłynie jeszcze dużo czasu, zanim faktycznie poczuję spokój. Tak jak napisałam, potrzebuję chyba konfrontacji, która wiem, że nadejdzie.

      Część tekstu pierwszej piosenki pasuje do mnie teraz, pozostała część chyba jeszcze nie, zdecydowanie nie.
      Druga piosenka chyba faktycznie ma taki "power". Ale najbardziej podoba mi się trzecia. Rytmem i tekstem. I ją czuję teraz najbardziej, to właśnie coś takiego, czego potrzebuję.

      Dziękuję.

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.