Zmieszaj najjaśniejszy błękit z jak najgłębszą czernią.

Z dnia na dzień dociera do mnie coraz więcej prawdy, która wcześniej przebijała się gdzieś pomiędzy, a którą starałam się odepchnąć. Świadomość realiów i nowych realiów przychodzi nagle i nostaligcznie zagnieżdża się gdzieś w środku. Trochę boję się powrotów, bo to powroty do nowej rzeczywistości, którą muszę zaakceptować, czego powoli uczę się po raz kolejny od nowa. Powoli przechodzę też dalej. Może szybko, może za szybko. A może chwilowo. Jeżeli po raz kolejny mówię, że tak właśnie sobie radzę, to chyba tak jest albo będzie. Czy tego chcę, czy nie, zbliżam się do etapu, w którym zbuduję coś na nowo, stworzę nowe plany, marzenia, wspomnienia i cele. Rzeczy, o których nie myślałam, po prostu będą się działy. To, co nie było zrealizowane, jest oknem na inne okazje i inny czas. Pomaga rozliczanie się z przeszłością, które przynosi więcej zrozumienia dla teraźniejszości. Nie jest łatwo się odciąć, a wyprawy w dawniej ukochane miejsca melancholijnie bolą. Znowu wracają pytania bez odpowiedzi. Nieuchronnie nadchodzi trudny czas decyzji, a ja nie jestem ani o krok bliżej rozwiązań. Niewiadomy strach paraliżuje i tylko chwilowe poczucie spokoju pozwala zasnąć bez uporczywego wpatrywania się w sufit. Jeszcze gubię się we własnych myślach, w zamyślonym albo może trochę pustym spojrzeniu swoich oczu, w cichym oddechu i długim westchnieniu. Czekam na więcej spokoju.


Komentarze