I don't know where I'm at.

 Po raz kolejny wraca myśl o ulotności. Tym razem jeszcze bardziej, jeszcze intensywniej, bo właśnie "znowu". Ile razy można gubić się w swojej naiwności, ile razy ufać, angażować się, wierzyć w ludzi i siebie. Po nic. Dla kilku dobrych chwil, wspomnień, które rozmyją się przykryte goryczą i żalem. Wspomnień, które będą przypominały, że było inaczej, było lepiej, że znowu było dobrze i że trzymany z zasady dystans miał być tylko czasowy - niepotrzebnie. Jak wytłumaczyć samej sobie, że starania i to wszystko było po coś, gdy wydaje się, że jednak nie? Wszystko się zmienia, a w pewnych aspektach pozostaje jeszcze wrażenie braku zmian. Chciałabym uciec i wymazać to z pamięci i nie wiedzieć i nie być w tym w ogóle i cieszyć się z tych drobnych planów, które może nigdy nie byłyby zrealizowane. Nie rozpamiętywać, nie czuć się źle, nie wracać. 

Gdy wydawało mi się, że pewne rzeczy przepracowałam, a te, których nie przepracowałam, jakoś znikają, albo mogę udawać, że zniknęły, okazuje się, że muszę zacząć od nowa. Jednocześnie nie wiem, jak to przepracować, jak i gdzie powiedzieć o wszystkim; o tym, co czuje, z czym to się łączy i czego się boję w dalszej perspektywie. Wiele widzę takich kwestii, rzeczy, które będą mnie trzymały później i do których będę wracać. Jestem przez to zła. Bardziej mam żal. Ale jestem zła, że to zaprocentuje na niekorzyść, że mur, który budowałam latami, chwilami burzony, odbudowuje się z podwójną siłą. Jestem zła, że znowu jest jesień i znowu będzie szara i pusta i bezwzględna. A ja nie znoszę samotności. Jednocześnie chcę i nie chcę opakować się w skorupę, schronić w niej, czuć się bezpiecznie. Ale chowanie się oznacza też odcięcie, przybranie maski, pokazywanie siły, gdy jej nie ma i udawanie, że czuję się dobrze, gdy mam ochotę siąść i rozpłakać się jak małe dziecko. Znowu brakuje mi tego, by ktoś mnie wziął za rękę i poprowadził. Opiekował się mną i pogłaskał po głowie. Nie wiem, czy brzmi to żałośnie, ale nie obchodzi mnie to. Ktoś mi to kiedyś obiecał i nie dotrzymał obietnicy. A małe dziecko w środku mnie od lat krzyczy i ma żal do tego świata za te wszystkie chwile samotności, wypłakane łzy, za te rzeczy, które po latach rozumiem, a od których nie potrafię się odsunąć. Kiedyś myślałam, że są moją siłą, że dzięki temu jestem taka, jaka jestem. Potem przypomniałam sobie, że całe to dobre nastawienie było zasadą, którą przyjęłam. Obiecałam sobie siłę i obiecałam sobie szczęście, za wszelką cenę. A po latach wracają tamte negatywne uczucia, na które wtedy nie chciałam sobie pozwolić. Wraca samotność, potrzeba wsparcia, poczucia akceptacji, bycia docenioną. A jednocześnie niezrozumienie dla tych wszystkich wydarzeń.

Co zabawne, akurat gdy to piszę, wraca coś jeszcze z przeszłości. Drobna, ale w tej sytuacji wymowna kwestia. Może to, z czym się stykam jest jak powrót tego, co kiedyś trochę nieświadomie ode mnie wychodziło? Po czasie zrozumiałam, że skrzywdziłam pewne osoby i chociaż po latach jesteśmy w dobrych stosunkach, to może właśnie teraz mam się czuć tak samo, żeby wiedzieć, pamiętać, jak to jest. Parę miesięcy temu przez to wiele zrozumiałam. Teraz? Teraz nawet nie pomyślałam, że może się to w jakimkolwiek aspekcie powtórzyć, tym bardziej w zupełnie innej sytuacji. Wydawało mi się, że dobrze się bronię, co jednocześnie było przykre, a finalnie i tak nie pomogło. Następnym razem obrona będzie mocniejsza, mur grubszy, ja bardziej zdystansowana i chłodna. I silna, tak jak mówiłam sobie lata temu. Może niedopuszczanie nikogo do siebie pomoże, może będzie skuteczną, chociaż smutną obroną. Może czas przytulić się do samotności.

 
Not ready to let go
Cause then I'd never know
What I could be missing

But I'm missing way to much
so when do I give up
what I've been wishing for

 


Not ready to let go Cause then I'd never know What I could be missing But I'm missing way to much so when do I give up what I've been wishing for

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,jason_walker,down.html

.

Komentarze