I'll keep gettin' up when I hit the ground.

Od dziesięciu lat piszę do siebie listy. Zaczyna się nowy rok, a ja siadam i zastanawiam się, co chcę sobie powiedzieć tym razem. Czytam wszystkie poprzednie słowa, których z roku na rok przybywało. Niektóre zdarzenia czy opisy mnie śmieszą, inne wywołują smutek, ale najczęściej myślę, jak wiele się zmieniło. Większość na dobre, to taki pryzmat przez dorastanie. Niektóre rzeczy zwyczajnie umknęły, chociaż gdy je pisałam wydawało się, że będą trwałe. Gdy czytałam ostatni list, miałam ochotę go podrzeć. Gdy zaczęłam pisać tegoroczny, rozpłakałam się. W zeszłym roku myślałam, że to będzie ostatni. Później przeszło mi przez myśl, że jednak ten rok przyniesie sporo zmian i pewnie będę chciała do siebie jeszcze raz napisać, ten dziesiąty, może faktycznie ostatni. 

Okazało się, że zmieniło się dużo więcej, niż przypuszczałam, w aspektach, o których w ogóle bym nie pomyślała. Nie mogę powiedzieć, że ten rok był całkowicie najgorszy, bo miał też wiele pozytywów. Był trudny, jak pewnie dla wszystkich. Jest też naznaczony pustką i wieloma negatywnymi emocjami. Straconym zaufaniem, wznawianym murem, ciszą. Może za rok pomyślę, żeby napisać jeszcze raz, bardziej pozytywnie. Żeby mieć sobie dobre rzeczy do powiedzenia, żeby nie kończyć cyklu czymś, czego czytanie będzie w jakiś sposób bolało. 

Wydaje mi się, że pewne kwestie są już poukładane, ale czasami nagle zaczynają z nich wychodzić drobne szpilki, które kłują tam, gdzie boli najbardziej. Jeszcze nie czuję się w pełni odnaleziona, jeszcze odganiam złe myśli lub mierzę się z nimi tylko w połowie. Zaciskam zęby, próbuję się uśmiechnąć wbrew temu wszystkiemu i powiedzieć, że będzie dobrze i będę szczęśliwa. Może za kilka lat pomyślę, że to lepiej. Na razie trzymam się siły, której może wcale nie mam, słów, które sobie wmawiam, wsparcia, które chociaż przez chwilę trzyma mnie prosto. Próbuję zapomnieć, przejść dalej, zająć się wszystkim, co pozwoli nie pamiętać. Próbuję, bo ciągle wierzę, że nie wolno się poddawać.

 

I've battled demons that won't let me sleep
Called to the sea but she abandoned me

 


 

I've battled demons that won't let me sleep Called to the sea but she abandon me

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,sia,never_give_up.html

Komentarze

  1. Od kilku lat opisuję wydarzenie z przeszłości po mojemu. Skok kwantowy :) Jesli np złamałaś nogę to przez 62 dni , przed snem zobacz to całe wydarzenie w innej wersji jak by to złamanie nie miało miejsca . A za 62 dni zobaczysz..... i odczujesz ..... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, nie pomyślałabym o tym, może jest to jakieś rozwiązanie, dziękuję :)

      Usuń
  2. Dobrze jest tak się wypisywać, od razu trochę lżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, można sobie samemu trochę pomóc.

      Usuń

Prześlij komentarz

Jedna chwila, a podarujesz mi uśmiech.